niedziela, 30 czerwca 2013

Co kraj to obyczaj...

Dziś byliśmy niestety świadkami gwałtownego zderzenia kultury tajskiej i rosyjskiej. Odbyliśmy cenną choć brutalną lekcję jak nie należy się zachowywać w podróży, a szczególnie w stosunku do dumnych i serdecznych Tajów. Mieliśmy pokaz rosyjskiego sposobu na podróżowanie i poznawanie innych kultur. Ale od początku...
Zostawiliśmy dziś piękne okolice Railay Beach i ruszyliśmy busem do parku Kao Sok. Razem z z nami podróżowała para starszych Azjatów, Europejka i dwoje Tajów. W pewnym momencie nasz bus zatrzymał się, za nami stanął drugi, z którego wysiadła młoda kobieta z dzieckiem, swoją starszą matką i z trzema gigantycznymi walizkami. Od razu rozpoznaliśmy język Tołstoja i Puszkina, chociaż narodowość tej trójki odgadlibyśmy bez problemu po makijażu i ozdobach tych dwóch pań. Zanim jeszcze nasz kierowca poradził sobie z ładowaniem walizek na tył busa, młoda Rosjanka narzekała że w busie są tylko dwa wolne miejsca, co okazało się nieprawdą, kiedy kierowca rozłożył dodatkowy fotel obok siebie. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Kiedy zbliżaliśmy się do celu podróży rosyjskiej rodziny, siedząca z tyłu busa młodsza kobieta zaczęła podawać swojej matce, siedzącej obok kierowcy, dane hotelu do którego się udawały i którego nazwa kończyła się oczywiście na "resort & spa".  Tu trzeba dodać że busy kursują na konkretnych trasach, nie są prywatnymi taksówkami i nie rozwożą gości do konkretnych hoteli. Na coraz bardziej napastliwe nagabywanie Rosjanek, nasz kierowca ze stoickim spokojem odpowiadał: "I know, I know", po czym zatrzymał się w środku miejscowości, krzyknął "Kao Lak" i wystawił walizki Rosjanek na ulicę. No i się zaczęło...
Słowa "resort & SPA" padały z ust Rosjanki równie często co "call manager", "two hundred bath" i "fuck you". Kierowca na początku po prostu odpowiadał: "no time, no private taxi". W końcu emocje sięgnęły zenitu i agresywna rosyjska turystka najpierw podrapała kierowcę, a następnie... plunęła mu w twarz. 
Taki gest jest poniżający w każdej kulturze, a w szczególności w Azji gdzie bardzo istotne w relacjach międzyludzkich jest zachowanie twarzy w sytuacjach konfliktowych. W Tajlandii służy temu  m.in. powiedzenie "Mai pen rai" czyli nic się nie stało, które ma na celu rozwiązywanie napięć i kłopotliwych sytuacji. Zachowanie twarzy polega na unikaniu sytuacji w ktorych jedna ze stron poczuje się przegrana i upokorzona. 
Niestety Rosjanka tego nie wiedziała i nie dała Tajowi wyjść z twarzą z tego konfliktu. Poniżyła go w miejscu jego pracy, w obecności wielu świadków. Przyzwyczajona do wakacji w "Resort & SPA", gdzie spełnia się jej zachcianki kupione za grube pliki amerykańskich dolarów, prawdpodobnie nigdy nie zadała sobie trudu poznania innych tradycji i kultur. Dla nas była to okazja do rozmowy z naszymi chłopcami na temat odmiennych zwyczajów i okazywania szacunku innym ludziom.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Jedzie się Copyright © 2011 -- Template created by O Pregador -- Powered by Blogger