niedziela, 3 marca 2013

Adios Madrid


Gran Derbi które tydzień wcześniej (w rozgrywkach Pucharu Króla) elektryzowało cały kraj, wczoraj odbiło się echem głownie ze względu na kontrowersyjne decyzje sędziego oraz pomeczowe komentarze Gerarda Pique na temat matki arbitra spotkania :). Komentarze zależą od barw klubowych komentujących: los blancos karnego na Adriano nie widzieli (taaaa, nie widzieli), los blaugranas twierdzą, że karny był oczywisty. Madrycka MARCA przychyla się do tych ostatnich, dodając nawet, że Real powinien kończyć ten mecz w 9!! Mecz obejrzeliśmy w barze MARCA Sports Cafe, gdzie w szaliku Barcelony czułem się jak w jaskini lwa. Przeżyłem, być może dlatego, że jak się okazało w czasie pogawędki, jeden z najgłośniejszych kibiców Realu był na erazmusie w Polsce i bardzo miło nasz kraj wspominał :)
Dziś rano dopadło nas prawo Murphego. Zostawiliśmy dzieciaki w pokoju i pojechaliśmy na lotnisko po samochód. Najpierw popsuł się nam GPS, który miał nas doprowadzić z powrotem do centrum, potem okazało się, że na lotnisku nie można kupić karty do telefonu, żeby odpalić Google Maps, w końcu, kiedy zdecydowaliśmy się jechać wg znaków, mieliśmy wrażenie, że okolica Puerta del Sol to same ulice jednokierunkowe i jak na złość wszystkie w przeciwnym kierunku niż potrzebowaliśmy. Nie wiem ile przepisów złamaliśmy, ale policja w Madrycie jest dość wyrozumiała dla zagubionych turystów.


W końcu udało nam się wyruszyć w drogę do Cuenca. Infrastruktura trasnportowa w Hiszpanii fascynuje mnie za każdym razem kiedy tu jestem. Ponad 16 tys. km autostrad i dróg szybkiego ruchu, ponad 2 tys. kilometrów kolei dużych prędkości, do tego nowoczene i duże lotniska, metro, a wszystko świetnie oznaczone i zorganizowane (no może z wyjątkiem centrum Madrytu J).
Pierwszy spacer po Cuence mamy za sobą. Po głośnym i zatłoczonym Madrycie, Cuenca sprawia wrażenie oazy spokoju. Na ulicach jest pusto, turystów można policzyć na palcach jednej ręki. Cisza i spokój. Stare miasto jest urzekające i zrobiło na nas ogromne wrażenie. Położone jest bardzo malowniczo na skalistych zboczach wąwozów rzek Jucar i Huecar. Zresztą dla tych skał tu przyjechaliśmy. Jutro, jeżeli pogoda nam pozwoli, ruszamy z Młodym na wspin, a po południu szykujemy się na zwiedzanie z lokalesami, więc będę miał więcej do powiedzenia. So, stay tuned.


2 komentarze:

rytszy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
rytszy pisze...

ciekawe... w takim razie może uda mi się wyrwać do Hiszpanii na długi weekend. Chciałbym zobaczyć Madryt, mimo to zastanawiam sie też czy nie wybrać się najpierw do Barcelony a potem do Madrytu, krzystając z owej "infrastruktury kolejowej"... Na temat takiego "barcelońskiego" wariantu długiego weekendu przeczytałem co nieco tutaj: http://www.kalendarzprzygod.pl/maj. Może warto spóbować..., bo Gaudi to chyba tylko w Barcelonie nie?:P

Prześlij komentarz

 

Jedzie się Copyright © 2011 -- Template created by O Pregador -- Powered by Blogger