poniedziałek, 18 marca 2013

Okiem dziecka

Podróżowanie z dziećmi ma swoje dobre strony. Za każdym razem, przed wyjazdem powtarzamy to sobie jak mantrę: MA DOBRE STRONY, MA DOBRE STRONY! Chłopcy poznają Polskę, świat, inne kultury, zwyczaje, nabierają motywacji do mówienia po angielsku. Same plusy.

Mimo to, w trakcie naszych wyjazdów ZAWSZE zdarza sie moment, kiedy z ust któregoś z nas pada: "Ostatni raz jedziecie z nami! Nastepnym razem zostajecie u babci, a my bedziemy w końcu odpoczywać".

Czy da się bezstresowo, bezkonfliktowo i przyjemnie podróżować z dziećmi? Zastanawiamy się często czy w naszym przypadku to jest w ogóle kwestia podróżowania czy naszych charakterów.

Planując wyjazd, zwykle staramy się znaleźć kompromis pomiędzy nami i dziećmi. Kompromis to takie brzydkie słowo, które oznacza, że ani jedna ani druga strona nie jest do końca zadowolona. Często słyszymy: "Możemy już iść z tego muzeum?", "Cooo? Tylko nie zwiedzanie z przewodnikiem!!", "Ale fajny plac zabaw!!!", "Możemy pójść do Dunkin' Donuts?", na co my odpowiadamy: "Panowie, to wspaniałe muzeum", "Jesteśmy tu dopiero półtorej godziny", "Plac zabaw masz w Polsce pod blokiem", "Spróbuj hiszpańskich tapas, a nie zapychasz się tymi plastikowymi pączkami!"

W końcu jednak, często po prostu dla wlasnej wygody, odpuszczamy i pozwalamy im "zwiedzać" na swój własny sposób. Dzięki temu mieliśmy w Madrycie półtorej godziny wylegiwania się w słońcu, kiedy młodzi biegali po placu zabaw nad Manzanares. Podobnie w Barcelonie: oni na huśtawce na Plaza Tetuan, a my obok na porannej kawie. Kiedy wieczorem w Madrycie sączyliśmy piwko w barze, młodzi sami biegli do Dunkina na rogu i po angielsku tłumaczyli hiszpańskiemu sprzedawcy jakiego chcą pączka. Zawsze z sukcesem. Czyli są jednak jakieś plusy :)

Ponieważ przeżywamy nasze wyjazdy w tak odmienny sposób pomyśleliśmy, że namówimy chłopców do opisania swoich dzięcięcych wrażeń po swojemu (w ten sposób, podstępnie zmobilizowaliśmy ich do pisania czegokolwiek, poza codzienną pracą domową). Tak więc już niebawem pojawi się na naszym blogu pierwsza relacja by Miki&Bartek! So Stay tuned!

5 komentarze:

AnnLea pisze...

Fajny pomysł, to chyba będzie pierwszy polski blog podróżniczy pisany razem z dziećmi! :)

Jedzie się pisze...

Dzięki! Rzeczywiście, mimo, że widziałem sporo blogów rodzinnych, w żadnym nie pisały dzieci. Czujemy sporą odpowiedzialność :)

Paulina Ryll Lepore pisze...

Lindos Chicos!!!

Jedzie się pisze...

Ofcourse!:)

topolka pisze...

Mamy bardzo podobne doświadczenie :-) Naszą metodą jest zdobywanie oznak. I tak ostatnio będąc w Stambule Majka zdobywało odznakę przewodnika. A żeby ją zdobyć musiała nas doprowadzić do wyznaczonego punktu - pałacu. Odcinek około 5 kilometrów. I mimo deszczu, zmęczenia, dziecko tak wczuło się w rolę przewodnika że była tylko super zabawa. Oczywiście wiele razy musiała pytać o drogę Turków. Polecam takie zabawy.

Prześlij komentarz

 

Jedzie się Copyright © 2011 -- Template created by O Pregador -- Powered by Blogger